|
Akcja
filmu Spielberga, toczy się w roku 2054. W tej to niedalekiej przyszłości
ludzie, a dokładnie Amerykanie, wynaleźli rzekomo niezawodny system na pozbycie
się ciężkich przestępców. Polega on na zatrudnieniu trójki ludzkich czy może
superludzkich mutantów w charakterze wróżek przepowiadających morderstwa, zanim
zostaną one popełnione. Historia zaczyna się, gdy pojawia się pomysł, by system
ów, działający bez zarzutu w Waszyngtonie, rozszerzyć na cały kraj. Spielberg
nie pozwala jednak sprawdzić, jak funkcjonowałaby cała Ameryka, gdyby spróbować
uwolnić ją od morderców. Tym, co go interesuje, jest bowiem prezentacja błędów i
niebezpieczeństw rzekomo idealnego systemu.
Pieczę nad agencją
sprawuje komisarz John Anderton (Tom Cruise). Sześć lat wcześniej
stracił on
syna, którego uznano za zmarłego i wciąż nie może się z tym pogodzić.
Policjant wierzy
więc w sprawność systemu, pozwalającego
oszczędzić innym rodzicom podobnego losu. Jako pierwszy ogląda obrazy
przekazywane przez jasnowidzów. Pewnego dnia ich wizja okazuje dla niego
szokująca. Za 36 godzin John Anderton zabije człowieka! Nie zna ofiary ani
miejsca zbrodni. Ze stróża prawa staje się więc poszukiwanym przestępcą. Udaje
mu się uciec przed agentami, ale ukryć się w futurystycznym mieście,
naszpikowanym kamerami i wymyślnymi czujnikami nie jest łatwo…
System wykrywania morderstw stosowany przez policję w
Waszyngtonie ma kilka, z pozoru tylko drobnych wad. By właściwie funkcjonować,
potrzeba niewolniczej pracy trojga ludzi - owych wróżek czy mediów. Życie tej
trójki zredukowane zostaje do pozbawionej godności, samotnej wegetacji w
akwarium. Ponadto w pracy specjalnego oddziału prewencji przestępstw zdarzają
się pomyłki - do nich właśnie odnosi się tytułowy "raport mniejszości", który
jest niszczony, by nie podważać społecznego zaufania do systemu. Wreszcie, cały
system nie podlega żadnej oddolnej kontroli, jest więc niedemokratyczny, mimo iż
działa w imię ochrony bezpieczeństwa zwykłych ludzi. Można uznać, że te minusy
to niewielka cena, jaką trzeba zapłacić, by osiągnąć ogromne korzyści - całe
miasta, całe państwa wolne od przestępców. Taką postawę najlepiej wyraża
angielski termin "collateral damage", oznaczający mniejsze zniszczenia czy
krzywdy, które trzeba zaryzykować, by nie dopuścić do większego nieszczęścia. W
filmie Spielberga ofiarami negatywnego pragmatyzmu są obywatele amerykańscy.
Spielberg stawia pytania: kto ma ocenić korzyści "negatywnego pragmatyzmu", kto
ma prawo ryzykować życiem, czy choćby szczęściem niewinnych ludzi, by ocalić
innych, którzy skądinąd wcale nie muszą być niewinni i sugeruje, że ludzie
takiego prawa mieć nie powinni.
O ekranizacji "Raportu
mniejszości", opowiadania kultowego Phillipa K. Dicka, mówiło się od dobrych
dziesięciu lat. Opowiadanie Dicka ukazało się po raz pierwszy w roku 1956 na
łamach magazynu "Fantastic Universe". W latach 50-tych i 60-tych legendarny dziś
pisarz opublikował setki opowiadań fantastycznych, nigdy jednak nie odniósł
sukcesu komercyjnego i zmarł przed ukończeniem prac nad pierwszą ekranizacją
jego dzieła - "Łowcą androidów" Ridleya Scotta
Bardzo
oryginalna jest w Raporcie
mniejszości muzyka i oprawa dźwiękowa. Odpowiedzialny za nią Gary
Rydstrom mówi: "To film, w którym przeszłość spotyka przyszłość.
Oglądamy w nim rzeczy, których nikt dotąd nie pokazywał na ekranie i słyszymy
dźwięki nawiązujące do starych hollywoodzkich seriali kinowych."
Rydstrom eksperymentował z dźwiękami kreując odgłosy, które wydają
przemykające samochody Mag-Lev, poduszkowce, odrzutowe plecaki i roboty w futurystycznej
fabryce aut. Jedną z najtrudniejszych scen była sekwencja, w której
Andertona osaczają mechaniczne pająki. Piski filmowych pająków to odgłosy
towarzyszące wyciąganiu taśmy klejącej i nici dentystycznej. Rydstrom
dodał do tego niesłyszalne dla ludzkiego ucha odgłosy skaczących pająków,
które dzięki eksperymentalnej technice nagrali naukowcy z Cornell
University.
"Raport
mniejszości" wydaje się być nowym słowem w gatunku sf. Zawdzięcza to, w znacznym
stopniu, technicznej perfekcji i elegancji, przewyższającej filmy innych
twórców, a nawet wcześniejsze filmy Spielberga z tego gatunku. Można powiedzieć,
że jest to film smutny, ale nie smutkiem etatowego pesymisty, lecz wesołka,
któremu przestało być do śmiechu. Można się tylko zastanawiać, czy kiedyś
jeszcze odzyska on dawną radość.
Być może
korzyścią dla filmu byłoby wycięcie ostatnich 15 min, które powodują, że z
całkiem interesującego, film przeradza się w wytwór typowo hollywoodzki - czyli
obowiązkowo optymistyczny.
Przy czym "happy end" w tym przypadku oznacza nie przejście do lepszej
przyszłości, ale powrót do "zacofanej" przeszłości.
5 marca 2003 "Raport mniejszości" pojawił się na rynku w wersji DVD i VHS.


|
|